W sobotę 9 sierpnia 2014 roku podczas Pielgrzymki do Santiago de Compostela w Hiszpanii zmarł nasz Brat Szafarz – śp. Jerzy Kania z parafii Miłosierdzia Bożego w Krakowie – Nowym Prokocimiu.
Czcigodni Księża, pogrążona w żalu żono Elżbieto, krewni, przyjaciele, Nadzwyczajni Szafarze Komunii Świętej.
Szlak św. Jakuba był wielką pasją Jerzego. Przeszedł go już po raz trzeci. Ale zamarzył zobaczyć jeszcze bezkres Oceanu. Tam w Corcubion 9 sierpnia, po nagłym zawale serca Pan Życia i Śmierci zanurzył Go w swoim Bezkresnym Oceanie Bożego Miłosierdzia.
Równocześnie był jednym z nas, Nadzwyczajnych Szafarzy Komunii Świętej, zanoszących Chrystusa tym, którzy z uwagi na swoją chorobę, sami do kościoła przyjść nie dają rady.
Ze wzruszeniem przeczytaliśmy wspomnienia Jerzego z jego pielgrzymki Drogą Świętego Jakuba do Compostelli. To żywo, z pietyzmem i literacko przedstawiony opis pielgrzymki oraz trudów pielgrzymowania. W zapiskach tych urzeka spontaniczna modlitwa do Stwórcy, świadcząca o bogactwie życia wewnętrznego naszego Brata. Kilka z tych modlitw pragnę przytoczyć. Pomódlmy się razem z Nim.
„Wtopiony w melodię ptasich śpiewów i głosów ciszy odmawiam różaniec, starając się dostroić wymawiane wyrazy do rytmu kroków i oddechów. Wtórują mi ptaki, które włączając się w modlitwę, uzupełniają opuszczone słowa, zbierają rozproszenia. Rozpoczyna się dzień błogosławiony spojrzeniem Pana. Wokół przestrzeń, zieleń jeszcze w półmroku, ale już gotowa by przyjąć pierwsze promienie. Chrzęszczą kamienie pod butami, poskrzypują szelki plecaków. Mijamy jakąś wioskę. Uśpiona, wyludniona. Ponad nami z piskiem śmigają jaskółki. Bzy fioletem przypominają że przecież to maj, czas rozkwitu, czas budowania. Pod naznaczonym Miłością spojrzeniem Stwórcy rodzi się nowe Życie”.
„Każde z istnień naznaczone jest Bożym dotykiem, Bożym tchnieniem. Dzisiaj jednak dla Stwórcy ważniejsi jesteśmy od całego Wszechświata. Tak niewiele trzeba by poczuć się szczęśliwym. Przeżyć Drogę. Przejść Drogę”.
„Rozpoczynam rozmowę z Bogiem. “Rozpoczynam” to chyba nieodpowiednie słowo. Może lepiej “trwam” dalej zanurzony w Wieczność. Każda chwila, każda myśl, wszystko skąpane w Jego niepojętej Miłości. Ja stworzenie, On Stwórca. Trwa dialog rozpoczęty w chwili gdy powołał mnie do istnienia. Mów Panie, przemawiaj poprzez piękno, śpiew ptaków, woń kwiatów. Przemawiaj tchnieniem wiatru, kroplami rosy na liściach, uśmiechem idącego obok brata. Ja, wsłuchany, zapatrzony, odpowiem Ci wędrowaniem, zmęczeniem. To wszystko Twoim jest Panie”.
„Może tak trzeba. może zbyt mało pokory we mnie. Może powinienem uniżyć się jeszcze bardziej, odrzucić nawyki, oczyścić się. Mówią, że Droga uczy pokory. Może to właśnie pokory trzeba mi jeszcze więcej. Na razie dużo we mnie brata osła, dużo upartości, hardości. Pan złamie każdą hardość, nagnie każdy kark. Pan sprawi że stanę przed Nim takim jakim mnie widział w chwili stworzenia. Modlić się wszystkim. Modlić się pięknymi widokami, wschodami i zachodami słońca. Modlić się z ptakami, żabami. Modlić się kolorami kwiatów. Wielbić, kochać, trwać. Każdy dzień przybliża mi Ciebie. Dziękuję Ci za to Panie.
Panie ucz pokory, ucz uległości wobec wszystkich krzyży które dajesz. Ciężki plecak, wrzynające się w ramiona szelki, pulsujące bólem kolano, do tego słońce wysysające ostatek sił. Jest wiara, że wszystko minie, że Bóg nie daje więcej niż człowiek może udźwignąć. Biorę ten krzyż Panie i chcę nieść go razem z Tobą”.
„Zdrowaś Maryjo łaski pełna… Przede mną przestrzeń pieszczona podmuchami wiatru, pod stopami ziemia która wiele widziała. Błogosławiona jesteś… Błogosławiona od czasu gdy Pan stwarzał niebiosa i ziemię, błogosławiona tysiącami tysięcy stóp unurzanych w prochu, błogosławiona łagodnym powiewem, spiekotą, tą ziemią, przestrzenią na którą spoglądasz z błękitu jasnego jak Twoje oczy. Błogosławiona jesteś Królowo Nieba i Ziemi”.
„Powraca ukryta w podświadomości myśl o cierpieniu i ofiarowaniu go Bogu, przewijająca się w rozważaniach XII rozdziału “O naśladowaniu Chrystusa”. Postanowiłem każdy dzień, każdy krok, każdą kroplę potu, utrudzenie, zmaganie, ofiarować Panu za grzeszników świata, bluźnierców, za dusze czyśćcowe, za wszystkich potrzebujących modlitwy. Ukryty przed światem utożsamiam się z Chrystusem, jego drogą na Golgotę. On, bity umęczony bez możliwości wytchnienia szedł by umrzeć, ja mam świadomość że na górze czeka ciepła kąpiel, posiłek, odpoczynek. Pomimo tego ofiarowałem Jezusowi moje zmęczenie, bolące kolano. Ofiarowałem z serca, a On przyjął. I niech tak będzie”.
„Nie przypuszczałem, że tak trudno przyjdzie mi dzisiaj zmagać się z modlitwą. Rozproszenia, kłody rzucane przed nogi, perły przed wieprze. Każda myśl, każde słowo rodziły się w wielkim zmaganiu. To nie sprawa drogi, bolącego kolana czy zmęczenia. To raczej obrazy podsuwane przez wyobraźnię. Pojąłem jak wiele zależy od nas, prostych ludzi, jak ważne przed nami zadanie do wykonania. Szatan nie ustanie w swoich knowaniach, dopóki nie doprowadzi do upadku, rozprężenia, chaosu. To dlatego dzisiejsza modlitwa była tak ciężka, najeżona przeszkodami. W tajemnicach bolesnych Jezus zmęczony, opluty z miłością spoglądał w twarze prześladowców. A wiele z tych twarzy….”.
„Raz jeszcze powracam w myślach do porannej modlitwy. Owszem, powinniśmy pamiętać o kapłanach, może nawet więcej niż o innych, ale to od ich zaangażowania zależy czy ustrzeżemy tego skarbu jakim jest wiara, czy przeniesiemy go w następne pokolenia. Skoro otrzymało się Dar od Boga trzeba go przyjąć z ufnością, bez obaw, pielęgnować, nieść jak zapaloną pochodnię. Przecież Pan daje zawsze tyle, ile możemy udźwignąć, nic ponad to”.
„Jak wielkie skarby odkryłeś dziś przede mną Panie. Ukazałeś piękno, pozwoliłeś bym sięgnął gwiazd, bym poczuł Twoją obecność, Twoje opatrznościowe spojrzenie. Dzięki Ci za ten dzisiejszy dzień, dzięki za każdą minutę życia, za wędrowanie, za ludzi których postawiłeś obok. Dobiega końca jeszcze jeden dzień przeżyty z Tobą, dla Ciebie. Dobiega końca dzień naznaczony Drogą, która pomimo że tutaj, na ziemi ma swój kres, tam będzie trwała wiecznie”.
„Powoli wyciszam się wchodząc duchowo w tę Wielka Tajemnicę. Z dziękczynieniem, za wszystko co Pan uczynił, przyklękam pochylając głowę. Wiele słów ciśnie się na usta. Chcę wypowiedzieć wszystkie, ale jakże uboga jest moja mowa. Będę milczał, aby milczeniem uwielbić, dziękować, prosić. Ogarniam myślą tych, którzy tu na ziemi są mi bliscy, najbliżsi. Przywołuję w pamięci tych wszystkich którzy pozostali w kraju. Ela, ojciec Jan. Nie sposób wymienić wszystkich. Oni w niepojęty, dziwny sposób związani ze mną, związani tą samą drogą. Choć w oddaleniu, to jednak istnieje więź, istnieje modlitwa, która poprzez Niebo łączy nas z sobą. Włączam ich w modlitwę serca polecając Panu. Wszystkie prośby, intencje z którymi tutaj przybyłem, tak swoje jak i moich przyjaciół i znajomych, przedstawiam, ufając w Miłość i Miłosierdzie. Święty Jakub cały ten bagaż spraw z pewnością zaniesie i przedstawi przed tronem Stwórcy. Dziękuję mojemu Aniołowi Stróżowi, świętej Ricie, Ojcu Pio za opiekę w czasie drogi. Kończy się sprawowanie Najświętszej Ofiary. Spokojny i umocniony, pełen wewnętrznego pokoju i radości przyjmuję błogosławieństwo, zaczątek na dalsze pielgrzymowanie do niebieskiej Ojczyzny”.
Jerzy, Człowieku Drogi, nasz bracie. Twoja droga życiowa była zaczątkiem na dalsze pielgrzymowanie do niebieskiej Ojczyzny. W dobrych zawodach wystąpiłeś, bieg ukończyłeś, wiary ustrzegłeś.
Dobry, Miłosierny Boże, przyjmij ziemskiego pielgrzyma do swojej Niebańskiej Ojczyzny.
4 września R.P. 2014
Kościół pw. Miłosierdzia Bożego